mój dom to ziemia...

Po pewnym czasie zszedł ze skały, nie wiedział co się z nim stało, weszła w niego jakaś nowa energia, dobra energi
-czyżby ta kraina tak na mnie podziałała? - spytał się w myśli

zapiął koszulę, założył płaszcz i poszedł się przejśc...

Gdy doszedł do "swojego" Jeziora usiadł na skale jak to kiedyś robił, żucił obok siebie na ziemie zwiędły bukiet. Podparł głowę rękami i zamyślił się patrząc w pomarszczoną przez wiatr tafle wody.

Wiatr nasilił się rozwiewając mu włosy... w oddali słyszał śpiew ptaków...
Promienie słońca ogrzewały mu tważ...

W końcu uznał że nie wytrzyma tu dłużej, musi sie poruszac...
Wstał więc i poszedł na spacer. Zamyślił się tak bardzo że widział tylko drogę przed sobą i nic więcej...

w końcu doszedł do swojego ulubionego drzewa pod którym zawsze sypiał.
Położył się pod nim i zaczą rozmyślac o zdażeniach z poprzedniego wieczoru gdy nocował u Sakury, o ranku gdy ją obudził, o wspulnym śniadaniu i nagłym wyjściu Sak z domu oraz zwiędłym bukiecie kwiatów.

- Było pięknie jak w bajce... szkoda tylko że trwało to tak krótko.- przypomniał sobie wygodne posłanie w jej domu...
-Pora na nowo przyzwyczaic sie do spania na ziemi -mruknął do siebie.

W końcu zasnął...

W pewnej chwili krzyknął przez sen
- Nie!!! -w tym momęcie się obudził. Podniusł głowę rozejżał się jak by nie wiedział gdzie jest.
-To tylko zły sen - pomyślał w duchu , pot spływał po nim potokiem, oddychał szybko jak po kilometrowym sprincie przez płotki.
Gdy się uspokoił wstał podszedł do jeziora i przemył tważ.
- To był tylko koszmar
w końcu wrócił pod drzewo, położył się i spróbował zasnąc. Nic jednak z tego nie wychodziło. po godzinie bezsenności wstał.
- Przejde się może po powrocie uda mi się zasnąc.
ruszył w kierunku łąki.

wszyscy przyszli na miejsce i rzucili torby nieopodal brzegu jeziorka

Idę po namiot - powiedział kierując się spowrotem w stronę maista - niedługo będę

-tutaj?

-Tutaj- odparła uśmiechając się z triumfem- Fajne miejsce, prawda? :P

-zajebiste - uśmiechnął się lekko. -Coś bardzo znajome....

- Ładnie tu, prawda? Kojarzysz może? - uśmiechnęła sie niewinnoie

Kyrie zaczęła grzebać w torbach, po chwili wstała zmartwieona.
-Czekajcie, muszę skoczyć do domu- powiedziała i odeszła

-wszyscy się rozchodzą... to przecież miał byc biwak...

- Zaraz wrócą. Thoqqua mówił ze skombinuje namioty a Kyrie... Kyrie pewnie też zaraz wróci.- odparła siadając i opierając sie o zakupy

- swoją drogą to znam to miejsce pewnie lepiej niz wy wszyscy ;P

- Wiem - powiedziała wyciągając twarz do słońca - Mieszkasz tu przecież.

Kyrie wpadła na polankę i rzuciła swoje rzeczy na ziemię. wygrzebała z nich kartkę, patrzyła na nią uważnie przez chwilę po czym schowała ją do kieszeni.

-Działo się coś jak mnie nie było?- spytała

Thoqqua wszedł na polankę ze sporym workiem na plecach - Macie namioty - uśmiechnał się - Mam 2 dwuosobowe

Sakura spojrzała na Kyrie
- Co? Nie.. nic się nie działo....

-trzeba było skombinowac od razu rozłożone...- mruknęła cicho